fbpx

Lokalizacja w telefonach jest wykorzystywana do sprawdzenia czy, aby na pewno przebywasz na kwarantannie podczas pandemii. Zadajmy sobie pytanie, na ile jesteśmy w stanie dać się inwigilować jako obywatele kosztem naszej prywatności?

W ramach tego wpisu przeczytasz o kwestii udostępnianych danych dla dobra wspólnego a wątpliwych kwestiach nadużywania ich. Opowiem w jaki sposób dane lokalizacyjne, o naszym zdrowiu czy aktywności mogą mieć wpływ na nasze swobody obywatelskie. Odcinek w wersji audio możesz przesłuchać poniżej lub na Spotify.


Sytuacja, z którą obecnie mamy do czynienia pokazuje pewne ograniczenia technologii w obliczu pandemii. Nie jesteśmy w stanie dokładnie prześledzić poruszania się ludzi oraz przewidzieć dokąd zmierzają. Do informacji publicznej został przekazany komunikat, że opracowanie szczepionki powinno zająć do 18 miesięcy. Jest to dość długi czas, ale wiemy, że naukowcy pracują nad tym intensywnie. 

W tym czasie jako społeczeństwo staramy się izolować od siebie czasem dobrowolne, a w głównej mierze przez ograniczenia narzucone odgórnie. Wiadomo, że ma to swoje odczuwalne skutki dla ludzi ale i dla gospodarki. Zwróć uwagę na to co właśnie się wydarzyło – wielu wierzyło, że technologia uchroni nas od katastrofy, a tu proszę…rozkłada nas na łopatki niewidzialny wróg.

Nie twierdzę, że całkowicie nas rozłożyło i jesteśmy bezradni, bo przecież mamy bardzo dużo informacji o samym wirusie. Możemy śledzić jego drogę rozprzestrzeniania się, tutaj jest duże pole do wykorzystywania potęgi big data. 

Odczyt temperatury z inteligentnych termometrów, agregowanie danych lokalizacyjnych z telefonów osób, które przebywają na kwarantannie. Wszystko spoko, ale jeżeli by tak otworzyć puszkę pandory i zapytać pytanie: W kontekście swobody obywatelskiej – Jaki poziom inwigilacji jest dopuszczalny dla dobra ogółu? 

Aktualnie dane, które są gromadzone w większości przypadków są anonimizowane i agregowane w grupach, np. na podstawie obszaru zamieszkania i co najważniejsze za zgodą użytkowników.

Zawiłe umowy o świadczenie usług

Odchodząc na chwilę od wątku koronawirusa, już przed nim krytycy dużych firm IT wskazywali na problem dotyczący zawiłych umów o świadczenie usług. Pomyśl przez chwilę, kiedy zdarzyło się Tobie przeczytać taką umowę w momencie zakładania kolejnego konta na portalu w przeciągu ostatnich 2 lat? No właśnie 🙂 
Zapoznaj się z fragmentem regulaminu Facebooka, który ma dość istotny zapis:

„W przypadku treści objętych prawem własności intelektualnej (IP, ang. intellectual property), takich jak zdjęcia i filmy, użytkownik przyznaje nam poniższe uprawnienia zgodnie z wprowadzonymi przez siebie ustawieniami prywatności i ustawieniami aplikacji: użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, światową licencję zezwalającą na wykorzystanie wszelkich treści objętych prawem własności intelektualnej publikowanych przez niego w ramach serwisu Facebook lub w związku z nim (Licencja IP).”
Polecam również do przesłuchania podcast Prawo dla kreatywnych – Wojciecha Wawrzaka, odcinek: Kto ma prawa do zdjęć na Facebooku?

W dzisiejszych czasach dane są drugą ropą, są bardzo cennym towarem, który na wiele sposobów nagradza osoby generujące te dane. Dla przykładu opaska, która mierzy kroki, aktywności fizyczne, tętno czy jakość snu nie generuje tych danych tylko dlatego, że twórca takiego rozwiązania uszczęśliwia swojego klienta. Firma chce dodatkowo aangażować Ciebie w proces generowania tych danych dając odznaki za dobrą passę w liczbie kroków, za ilość wykonanych treningów etc. Te dane są wysyłane później do serwera, a stamtąd po jakimś czasie wylądują na innym serwerze firmy, która kupi taką paczkę danych, np. na temat aktywności fizycznych. To oczywiście jest tylko jeden z przykładów i wątek monetyzacji tych danych jest bardzo szeroki.

Dobro wspólne z wykorzystaniem technologii

COVID-19 pokazał pewien kompromis między prywatnością osobistą a dobrem wspólnym wykorzystując technologie. Wiele krajów zwiększa nadzór cyfrowy na poziomie użytkownika w imię zdrowia publicznego, dla przykładu polska aplikacja Kwarantanna domowa. Jeden z sondaży Harrisa przeprowadzony w Stanach Zjednoczonych, wykazał, że Amerykanie opowiedzieliby się za przekazaniem części danych o lokalizacji telefonu, aby np. otrzymywać powiadomienia o zarażonych osobach w pobliżu. 

Co prawda takie badanie nie zostało przeprowadzone w Polsce, ale skoro osoby będące na kwarantannie powinny korzystać z aplikacji Kwarantanna domowa to może dodatkowa informacja o zakażonym obywatelu w okolicy skutecznie odstraszyłaby spacerowiczów? Jeśli możemy dostarczyć odpowiednim instytucją dane, które mogą pomóc w walce z COVID-19, czy rzeczywiście powinniśmy to zrobić?

„To jest nagły przypadek, który usprawiedliwia wiele rzeczy, które w normalnej sytuacji nie byłby uzasadnione” – powiedział Bloomberg Jay Stanley, starszy analityk ds. polityki w American Civil Liberties Union. „Ale musimy upewnić się, że te tymczasowe usprawnienia, nie staną się rozwiązaniami wprowadzonymi na stałe, które mogą zaszkodzić wszystkim”.

Nawet w obliczy kryzysu związanego z koronawirusem nasze wolności obywatelskie po prostu nie znikają, bo istnieje wirus, który dotyka wielu ludzi. Musisz pamiętać, że nie tracisz swobód obywatelskich tylko dlatego, że coś jest w powietrzu albo zachorujesz. 

Wykorzystywanie danych według nowego podejścia

Jak w takim razie wygląda równowaga w kontekście prywatności danych i dbanie o dobro publiczne? W odpowiedzi na obecną sytuację Adam Schwartz, starszy prawnik w Electronic Frontier Foundation zadał trzy pytania dotyczące propozycji wykorzystywania danych o ludziach według nowego podejścia:

  1. Czy dane byłyby wykorzystywane efektywnie?
  2. Czy nadmiernie ingerowałoby to w naszą wolność?
  3. Istnieją wystarczające gwarancje, że dane będą wykorzystywane w sposób należyty?

Niektóre propozycje byłby nieskuteczne, np. wykorzystywanie informacji o lokalizacji telefonu do śledzenia naszych kontaktów, ale są przykłady nadmiernego ingerowania w naszą wolność. Jak np. przypadek Chin, gdzie każdy mieszkaniec pobierał aplikację śledzącą. Chodź niektóre formy danych zagregowanych, mogą być dopuszczalnym elementem informowania instytucji o wybuchu zachorowań na danym obszarze, pod warunkiem, że istnieją wystarczające zabezpieczenia w celu ochrony naszej prywatności.

Jak widzisz koronawirus od samego początku był trudny do zatrzymania, dlatego wiele krajów podjęło wszelkie dostępne środki do walki z nim i jest to uzasadnione, przynajmniej tymczasowo. W koncepcji spłaszczania krzywej zachorowań sytuacja wygląda tak, że swoboda przemieszczania się i aktywności różnego typu są ograniczone celem ratowania zdrowia i życia nas samych. Musisz niestety pamiętać, że część przepisów, które zostały wprowadzone w czasie pandemii z dużym prawdopodobieństwem pozostaną z nami. 

Wyobraź sobie, że wiele lat po 11 września NSA nadal podsłuchuje Internet i pewnie się to nie zmieni, a było rozwiązaniem tymczasowym.

Podsumowanie

Zanim poprzemy zaawansowane technologicznie rozwiązania mające formę przekazywania danych osobowych na temat lokalizacji i zdrowia, musimy zastanowić się, czy taki nadzór rzeczywiście będzie skuteczny w rozwiązaniu danego problemu.

Dodatkowe materiały:

Dla początkujących i doświadczonych
Odbierz ebook - SQL dla analityków 

Znajdziesz w nim zestaw najważniejszych instrukcji oraz zapytania z przykładami.

Ebook podzielony na sekcje:

1. Zarządzanie tabelami
2. Zapytania w obrębie jednej tabeli
3. Zapytania dla wielu tabel
4. Modyfikacja danych
5. Funkcje agregujące

Invalid email address